jak daleko nogi poniosą...

jak daleko nogi poniosą...

poniedziałek, 17 marca 2014

VI Bieg Częstochowski

W tym roku postanowiłam spróbować swoich sił w biegu ulicznym:) nie spodziewam się cudów - raczej traktuje to jako trening i sprawdzian przed jesiennymi imprezami;) VI Bieg Częstochowski odbędzie się 5 kwietnia 2014 r. o godz. 14.00. Wbrew pozorom trasa wcale nie jest łatwa - niby tylko 10 km jednak dwa razy trzeba podbiec z Alei pod Jasną Górę. A znając życie sprinterzy nie będą łaskawi dla amatorów;) Nie startuje jednak sama - tym razem towarzyszyć mi będzie koleżanka z OSP - druhna Alicja:) obie stwierdziłyśmy ze w razie kryzysu jedna podciągnie drugą i razem damy rade:) Niby każda z nas biega jednak inaczej biega się dla relaksu a inaczej podczas zawodów.
Jak zwykle moje działania odbywają się trochę na wariata. Decyzja o udziale w biegu zapadła wczoraj i niemal postawiłam Alicję przed faktem dokonanym stwierdzając, że bierzemy udział w biegu bo już nas zapisałam. Oczywiście zapisałam nas dopiero dzisiaj niemniej jednak decyzja była błyskawiczna - krótkie pytanie: "biegniemy?" i krótka odpowiedź: "biegniemy!". 
Ostatnio moje treningi odbywały się głównie na siłowni, a do biegu pozostało już niewiele czasu. Zatem czas ruszyć się z domu i troszeczkę pobiegać po asfalcie;) podobno tego się nie zapomina tak jak jazdę na rowerze, ale czy to prawda to czas pokaże. Trzymajcie kciuki:) zdam relację tuż po biegu:)

wtorek, 11 marca 2014

"Daleko jeszcze? Góra pół godziny" - Kraków wzywa

Na długo przed rowerowym tripem nad morze, pojechałam z chłopakami na rowerowy wypad z przygodami do Krakowa. Plan był taki - spędzić trzy dni w terenie, zahaczając o Ogrodzieniec i Pieskową Skałę, dotrzeć do Krakowa. Początek wyprawy był miły i przyjemny, chociaż niektóre podjazdy były dość ostre.
Bobolice
Oczywiście jechaliśmy z mapą, a za opracowanie trasy odpowiedzialność spadła na Dawida. A ponieważ Dawid lubi wyzwania to zwiedziliśmy dość sporo terenów zielonych. Kiedy liczniki pokazywały nam, że już za chwilkę powinniśmy być u celu i padało pytanie "Dawid, daleko jeszcze?" słyszeliśmy odpowiedź: "Góra pół godziny". Co godzinę sytuacja się powtarzała;)
 w drodze do Ogrodzieńca
gdzieś w trasie
Pierwszą noc spędziliśmy na campingu w Ogrodzieńcu. Kolejny dzień to przejazd do Pieskowej Skały gdzie czekał nas kolejny nocleg - tym razem w starym młynie. Fantazja jednak trochę nas poniosła i chcąc zrobić sobie skrót wylądowaliśmy na "końcu świata". Mieliśmy wybór albo zawrócić ostro pod górę i znaleźć szlak albo przejść przez baaarrrdzzzooo gęsty las. Oczywiście wybór padł na las. I mimo moich marudzeń był to dobry wybór bo wyszliśmy... prosto na polanę przy starym młynie;)


radość z dotarcia do starego młynu;) którego tutaj niestety nie widać;)



Ostatni dzień to przejazd z Pieskowej Skały do Krakowa.
Po wizycie pod Maczugą Herkulesa, ruszyliśmy w odwiedziny do Smoka Wawelskiego (przywitał nas ogniem).

Kraków wita















Po odwiedzinach u smoka i krótkim odpoczynku wskoczyliśmy w pociąg do Częstochowy. Zmęczenie trochę dawało o sobie znać, ale wypad uważam za udany. Jak zwykle chylę czoła przed chłopakami, że znosili moje babskie towarzystwo.

A gdyby ktoś pytał czy "daleko jeszcze?" to "góra pół godziny";)
w drodze do smoka