jak daleko nogi poniosą...

jak daleko nogi poniosą...

sobota, 22 listopada 2014

Dieta...

A zatem stało się... czas zrobić porządek z nawykami żywieniowymi. Dieta... w sumie co to takiego? Jak dla mnie nawyki żywieniowe i nic poza tym. Nie uznaje jakiś dziwnych diet typu "schudnij w 2 tygodnie", a potem patrz na efekt jojo. Dla mnie albo się je regularnie, albo nie i raz się pochłania wszystko jak leci, a następnie w "cudowny" sposób zrzuca się zbędne kilogramy "dietą cud - schudnij w miesiąc". Nigdy żadnej "cudownej" diety nie stosowałam. Ot tak czymś żywić się trzeba oczywiście w granicach rozsądku. Jak słyszałam, że ktoś czegoś nie je bo jest na diecie to mnie skręcało. Rozumiem nie jeść czegoś, bo się czegoś nie lubi, ale żeby odmawiać sobie przyjemności dla zasady to przesada. Pamiętam, że nigdy za specjalnie nie lubiłam wędliny, a w liceum objadałam się kanapkami z pasztetem i chipsami...do tego ważyłam 48kg... oczywiście nie opychałam się chipsami i innymi przekąskami przez cały dzień. Jadłam 5 razy dziennie, a ostatni posiłek był o godz. 18-19.
Z wiekiem jednak nabiera się ciałka (a myślałam, że te opowieści o zwalniającym metabolizmie to fikcja). Trening robi swoje, ale nie ma co ukrywać odpowiednia dawka kalorii, witamin, węglowodanów i innych substancji to podstawa. Z natury nie jem wędlin (jak dla mnie smakują jak trawa - ohyda), za słodyczami nigdy nie przepadałam, chipsy również mogą nie istnieć...jak kilka innych produktów. Być może dzięki temu nigdy nie miałam problemów z wagą. Zawsze uważałam, że najważniejszy jest zdrowy rozsądek - w końcu wszystko jest dla ludzi.
Niestety jestem serożercą-żółtożercą a co za tym idzie -  tłuszczyk, tłuszczyk i jeszcze raz tłuszczyk. Postanowiłam go zatem ograniczyć na rzecz innych produktów. Jednak czasy kiedy po szczypiorek i pomidorka chodziło się do ogródka już się skończyły. Dzisiaj naukowcy robią różne cuda z warzywami i nie tylko... a  "pomidor" z marketu nawet nie leżał koło pomidora. Coś jednak jeść trzeba. Ponieważ nie wystarczało mi ograniczenie "jemy do godziny 18" musiałam pomyśleć o co wzbogacić, bądź ograniczyć dietę, żeby wszystko grało jak trzeba. Niestety (albo stety) nie dla mnie cudowne diety z całym rozkładem co zjeść, o której godzinie. Po prostu postanowiłam ograniczyć "tłuste" produkty na rzecz bardziej "zdrowych". I tym sposobem moje kolacje ostatnio wyglądają tak:

lub tak:


ponieważ:


a wszytko po to żeby osiągnąć cel:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz