Wakacje i trochę wolnego czasu sprzyja aktywności fizycznej. Mniej więcej w połowie wakacji udało mi się wyjechać z rowerkiem nad Jezioro Żywieckie. Klimat miejsca dość specyficzny: niby góry, a jednak człowiek się czuł jakby był na Mazurach;)
Jezioro Żywieckie |
Pogoda dopisywała, aż za bardzo. O ile rano jazda na rowerze dawała przyjemność, tak w południe stawała się katorgą. W górach jeździ się zupełnie inaczej niż po równinach. Ostre podjazdy, luźne kamienie i żar z nieba to wymagająca kochanka. Oczywiście chodzi o to żeby pokonać własne słabości i mieć z tego frajdę, chociaż nie zawsze jest to takie proste. Podjazd pod Górę Żar to pikuś w porównaniu z tym co było potem.
Na Górze Żar |
Żar lał się z nieba i to bardzo. Nie było na mnie suchej nitki. Podjazd pod kolejne wzniesienie nie był łatwy. Nie wiem przez ile kilometrów ciągnęła się ta droga, ale nie było na niej miejsca płaskiego. Totalna równia pochyła. Do tego prawie pozbawiona cienia. Nie było łatwo, ale każda góra ma swój szczyt:) a skoro szczyt to powinno być też z górki... Jednak "z górki" a "z górki" to dwie różne rzeczy... droga przez las, po ścince, a do tego luźne kamienie to nie teren dla mojego "osiołka". Frustrujące! Ale właśnie takie są góry. Trochę się jedzie, trochę się idzie. Bywa ciężko, ale ostatecznie jest satysfakcja kiedy dotrze się już do celu:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz