IX Dobrodzieńska Dycha chyba powinna zmienić nazwę na Piekielną Dychę i wcale nie chodzi o trudność trasy, a warunki pogodowe - w takich ekstremalnych warunkach jeszcze nie biegałam. Godzina 7:30 pobudka, śniadanie, pakowanie i godzinę później byliśmy już w drodze. Tym razem startowaliśmy w trójkę - mój brat, Alicja i ja. Odbiór pakietów startowych, krótka rozgrzewka i startujemy. Nikt z nas nie startował wcześniej w tym biegu i nie zapoznał się wcześniej z trasą, jednak stwierdziliśmy ze nie powinno być źle. W końcu to bieg uliczny, tylko 10km, więc teoretycznie powinno być w miarę lekko. Jednak nie było. Nie mam pojęcia ile stopni pokazywał termometr, ale człowiek się smażył jak kiełbaska na grillu.
nasza trójka przed startem |
Ja jak to ja... "kryzys" mam zawsze na początku nawet jeśli dobrze się rozgrzeje (chyba powinnam zmienić taktykę....). Maszyna rusza dopiero ok 5km. Kłucie w boku zmusiło mnie do marszu, ale na szczęście szybko mi przeszło. Pierwszy punkt z wodą (3km) i kurtyna wodna rozstawiona przez strażaków były jak zbawienie. Niestety żar z nieba powodował, że już na kolejnym kilometrze marzyłam o wskoczeniu do basenu z zimną wodą. Na szczęście wizja kolejnego punktu wodnego motywowała do dalszego biegu. Znajdował się on jednak na szczycie długiego podbiegu...
Podziwiam ludzi, którzy w taką pogodę są w stanie biec na maksimum własnych możliwości. Podziwiam "czołówkę" - wiem, że są to ludzie, którzy biegają nie od wczoraj, ale dają organizmowi mocno popalić.
tego chyba nie trzeba komentować |
Po nawrotce na 6km było już z górki (w przenośni i dosłownie). Ostatni punkt z wodą na 8km i już tylko dwa kilometry do mety.... długie dwa kilometry...o czym myślę w takich momentach? O tym, że Justyna pokonuje morderczy podbieg na trasie zjazdowej Olimpia, więc ja dam radę dobiec do mety. Tym razem postanowiłam spróbować innej techniki biegania co pozwoliło mi zebrać sił i na ostatnich kilometrach troszeczkę przyspieszyć. Wyprzedzanie innych nie miało większego znaczenia - i tak biegłam już tylko po pietruszkę, ale chodziło o pokonanie własnych słabości, wykrzesanie sił i pobiegnięcie na miarę swoich możliwości.
"żeby wyglądać jak kociak, musisz się najpierw spocić jak świnia" ;) |
Przebiegnięcie IX Dobrodzieńskiej Dychy zajęło mi 00:57:33 czyli o 4min i 10sekund gorzej niż Bieg Częstochowski, jednak jak na piekielne warunki pogodowe i tak jestem zadowolona z rezultatu. Wyniki: kategoria OPEN - 549/675, KOBIETY - 64/112, kategoria wiekowa K20 - 19/36.
z Alicją - odpoczynek po biegu |
Gratki dla Alicji, która po raz kolejny dała się namówić na udział w zawodach:)
Gratisem była biegowa opalenizna, która chyba będzie schodzić....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz