jak daleko nogi poniosą...

jak daleko nogi poniosą...

sobota, 5 lipca 2014

Comeback...

I stało się - czas wrócić do FORMY:) cztery miesiące obijania się dobiegły końca. Ruszył program "siłownia". Trzeba zgubić "brzuszek" i troszeczkę popracować nad "górą";) Trzeba też rozruszać kolano - póki co nie dokucza - kolagen i smarowidło z przepisu Pani Stefani dają radę. I chociaż przez ten specyfik trochę "pachnę" frytkami, lepsze to niż kontuzja:) najbliższy start zbliża się wielkimi krokami. Już 19 lipca 2014r. odbędzie się IX Dobrodzieńska Dycha. Mam nadzieję, że nogi nie odmówią posłuszeństwa. Trzymajcie kciuki.

poniedziałek, 30 czerwca 2014

I Półmaraton Porajski - śmiać się czy płakać?

Półmaraton Porajski przeszedł już do historii i chyba przez długi czas pozostanie w pamięci. Szkoda tylko, że nie z tej pozytywnej strony. Kiedy pojawiła się informacja o I Półmaratonie Porajskim ucieszyłam się, że w końcu odbędzie się jakiś fajny, konkretny bieg w mojej okolicy. Plakaty, regulamin - wszystko ładnie jak się patrzy. Szkoda tylko, że w zderzeniu z rzeczywistością papier niewiele miał wspólnego. Na bieg zapisałam się już dawno i dokonałam wpłaty. Jakie jednak było moje zdziwienie kiedy odbierając pakiet startowy Pan ładnie mnie poinformował, że koszulki w rozmiarze M już nie ma. Tak jak koszulki w rozmiarze S. Otrzymałam zatem koszulkę L... pomijając już to - ot pamiątkowa koszulka może być za duża, przyda się do spania;)  ważne, że i tak jeszcze jakaś była.
przed startem - jeszcze pozytywne nastawienie
Moim celem nie był wynik, a powrót do treningów i w ogóle dobiegnięcie do mety, więc potraktowałam udział w półmaratonie jako dobrą zabawę. Jednak z dobrą zabawą miało to niewiele wspólnego. Po starcie nie było źle. Pierwsze kilometry uciekały, a wraz z nimi uciekała mi "czołówka". Punkt wodny na 6 km "dupy nie urywał", ale i tak nie było najgorzej. Pierwsze "złe wrażenie" pojawiło się ok. 9 km. Niewłaściwe oznakowanie trasy (a w zasadzie jego brak) spowodowało, że wszyscy uczestnicy znaleźli się na niewyłączonej z ruchu (dość ruchliwej) drodze publicznej. Tu niestety doszło do wypadku z udziałem uczestnika biegu (mam nadzieję, że ma się już dobrze). Kolejna "wtopa" organizatorów to drugi punkt z wodą, na którym... zabrakło wody. Dla odmiany na trzecim punkcie z wodą, woda co prawda była, ale zabrakło kubków... Rozumiem, że każdy uczestnik w jakiś sposób przygotowuje się do biegu, jednak jeśli organizator zapewnia punkty z wodą to zarówno wody, jak i kubków powinno wystarczyć dla każdego.
Oznakowanie 13 km też pozostawiało wiele do życzenia. Co niektórzy pogubili się na źle oznakowanej trasie, nadrabiając sporo drogi. Dzień przed zawodami przejechałam rowerem część trasy. Białe taśmy, które (jak się domyślam) miały wyznaczać trasę wisiały pozrywane tu i ówdzie. W dniu zawodów taśmy nadal wisiały tak jak dzień wcześniej. Trochę mnie to dziwi. W końcu ktoś z organizatorów musiał przejechać trasę imprezy choćby po to, żeby powbijać tabliczki z oznaczeniem kolejnych kilometrów. Zupełnie nie rozumiem dlaczego tego nie poprawiono.
Finish półmaratonu nie zatarł kiepskiego pierwszego wrażenia. Po przekroczeniu mety nie było nikogo z organizatorów. Rozumiem, że najlepsi ukończyli maraton godzinę przede mną jednak na mecie powinien ktoś czekać do czasu kiedy ostatni zawodnik przekroczy linię mety. Co prawda ktoś przez mikrofon wyczytywał kolejne "numery" przekraczające metę, a gdzieś tam z boku stał pan z wodą (o którą zresztą musiałam się upomnieć), ale po przekroczeniu mety miałam nie lada problem żeby namierzyć kogoś z organizatorów. A przecież każdy uczestnik półmaratonu otrzyma na mecie pamiątkowy medal... - więc pytam gdzie ten medal? a Pan przez mikrofon grzecznie informuje, że osoby, dla których zabrakło medali otrzymają je drogą pocztową w terminie późniejszym... to już był szczyt wszystkiego.
kilka minut po przekroczeniu mety
Szkoda, że pierwsza edycja Półmaratonu Porajskiego pozostawia niesmak. Mam nadzieję, że organizatorzy wyciągną wnioski i kolejną edycję (o ile taka będzie) przygotują jak należy. Mnie już raczej na starcie tego biegu nie zobaczą.

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Nie ma rzeczy niemożliwych. Są tylko trudne do wykonania.

Po Crossie Błędowa organizm doszedł do siebie (prawie), więc czas na kolejne wyzwania:) Nigdy nie jest tak, że nie może być lepiej. Pokonywanie własnych słabości wciąga i jeśli jest tylko odpowiednia motywacja można osiągnąć na prawdę wiele. Oczywiście nic samo nie przychodzi. Trzeba nad sobą pracować, na miarę własnych możliwości. Krok po kroku posuwać się do przodu. Wszystko wymaga czasu. Budowanie formy jest procesem długofalowym i wymaga samodyscypliny i samozaparcia:) Niestety w dzisiejszym świecie łatwo zgubić rytm. Czasem mam wrażenie, że przydałaby się dobra 48godzinna... Oczywiście dla chcącego nic trudnego - zawsze można znaleźć czas na trening, jednak nieraz kosztem czegoś innego. W moim przypadku na przeszkodzie stoi lewe kolano:/ niby nie boli, ale lepiej go "nie słuchać" i nie zginać...rower niestety na jakiś czas musi iść w odstawkę:( przygotowania do półmaratonu nie są zatem zbyt intensywne... ćwiczę na miarę możliwości i mam nadzieję, że mi się nie pogorszy. Postanowiłam też spróbować metody naturalnej, a zatem smarować to kolano olejem żywokostowym z przepisu Pani Stefani (http://www.radiopik.pl/65,13,zywokost). Myślę, że warto spróbować - nie wiem czy pomoże, ale raczej nie zaszkodzi;)

sobota, 31 maja 2014

I Cross Błędowa, czyli jak daleko nogi poniosą

Po niezbyt udanym starcie w IV Szóstce Pogorii postanowiłam spróbować swych sił w 10kilometrowym biegu przełajowym - I Cross Błędowa. Impreza organizowana po raz pierwszy na terenie "Eurocampingu" w Dąbrowie Górniczej. Samopoczucie po ostatnim biegu nie nastrajało pozytywnie do treningów, do tego doszła "kontuzja" kolana i presja związana z pisaniem pracy końcowej, co w rezultacie dało praktycznie zerową aktywność fizyczną przez ostatnie dwa tygodnie. Ponieważ nie miałam czasu myśleć nad tym czego oczekuje po tym biegu podeszłam do niego zupełnie na luzie, na zasadzie "co ma być to będzie". 

rozgrzewka przed startem
Muszę przyznać, że organizacja imprezy była świetna. Trasa wiodła leśnymi ścieżkami, odrobinę błotnistymi z powodu wcześniejszych opadów, odrobinę piaszczystymi. Atrakcją na trasie była przeprawa przez rzekę oraz miejsce żerowania bobrów. Mimo małych problemów z kolanem (chyba wytarłam sobie smarowanie...) nogi nie odmówiły mi posłuszeństwa. Problemem okazał się (już po raz drugi) wysoki puls, jednak na 5 kilometrze udało mi się opanować oddech i złapać rytm. Wysiłek się opłacił:) Wyniki końcowe: kategoria OPEN 58/79, kategoria kobiet 7/17, kategoria wiekowa 3/8. Czas mógłby być lepszy, jednak jak na przełaj jestem zadowolona 01:02:51.

z pamiątkowym medalem na mecie
Po raz pierwszy udało mi się stanąć na pudle. Co prawda jeszcze nie w kategorii OPEN, ale przecież nie można od razu mieć wszystkiego;P


niedziela, 11 maja 2014

197 ud/min - IV Szóstka Pogorii

Przeglądając kalendarz imprez biegowych znalazłam kilka biegów w swoim zasięg. Po Biegu Częstochowskim, postanowiłam iść za ciosem i zapisać się na kolejne zawody. Tym razem wybór padł na IV Szóstkę Pogorii - 5kilometrowy bieg indywidualny na czas. Zawodnicy startowani są co 20sekund. Swój bieg rozpoczęłam o godz. 11:14:20. Patrząc na wyniki niby nie najgorzej, jednak osobiście nie jestem zadowolona z rezultatu:/ tętno płata mi figle - 190ud/min już na pierwszym kilometrze nie wróży nic dobrego na finishu. Jednak kto nie ryzykuje ten nie wygrywa. Każde doświadczenie jest dobre i trzeba z niego wyciągnąć wnioski na przyszłość. 

Tak czy inaczej bieg udało mi się ukończyć z rezultatem 00:26:53 co dało mi 149(na 187) lokatę w kategorii OPEN oraz 22/46 w kategorii kobiet.
Kolejne wyzwanie już za trzy tygodnie - 31maja 10kilometrowy Cross Błędowa.

niedziela, 27 kwietnia 2014

,,O Maciusiu, który marzy ...." - strażakiem być

Chyba każdy z nas ma takie marzenie z dzieciństwa, które chciałby spełnić. Jako dziecko miałam ulubioną bajkę "O Maciusiu, który marzy, by w pożarnej służyć straży", a że zawsze ciągnęło mnie do munduru (w końcu za mundurem panny sznurem) to nie mogłam sobie odmówić możliwości jego noszenia;) przygoda z OSP rozpoczęła się jeszcze w szkole podstawowej i trwa do dzisiaj (nie licząc "małej" przerwy w czasie studiów).


Żadna służba nie należy do łatwych, ale przecież chodzi o to żeby robić to co się lubi. Sytuacje z jakimi spotyka się strażak są różne - nieraz chodzi tylko o zdjęcia kotka z drzewa, innym razem trzeba udzielić pomocy poszkodowanym w wypadkach drogowych lub innych zdarzeniach losowych.

Cały czas trzeba pogłębiać swoją wiedzę. Doskonaleniu służą nie tylko szkolenia, ale także ćwiczenia. Dnia 25 kwietnia 2014 r. odbyły się manewry Kompanii Częstochowa II oraz Kompanii nr IV Śląskiej Brygady Wojewódzkiego Odwodu Operacyjnego jednostek OSP. Scenariusz ćwiczeń zakładał pożar lasu na powierzchni 10ha.

"wiem, że zawód to wspaniały, dzielni są strażacy,
a ja chociaż, jestem mały, podołam tej pracy"

sobota, 5 kwietnia 2014

Mordercza 10 - VI Bieg Częstochowski

VI Bieg Częstochowski zaliczony:) choć nie było łatwo - pogoda średnio dopisywała, do tego alarmowa poranna pobudka i ból gardła z katarem nie nastrajały wybitnie pozytywnie, ale przecież chodzi o to żeby pokonywać własne słabości:)
Około godz. 8:30 obudził mnie dźwięk syreny - "to my, czy to nie my? hmm nie, nie. dziś bieg, więc śpij dalej". W końcu przed biegiem trzeba się wyspać i odpowiednio przygotować:) tydzień nie był łatwy - nadmiar obowiązków nie pozwalał na odpowiednie treningi. A kilka dni przed zwodami trzeba odpuścić treningi i pozwolić organizmowi odpocząć. W zasadzie tylko we wtorek udało mi się przebiec niecałe 5km. Siłownia w ogóle odpadła. Przygotowania do biegu były więc nieco chaotycznie. Sam bieg traktowałam jako sprawdzian swoich możliwości i trening przed kolejnymi zawodami, wiec niespecjalnie przejmowałam się przygotowaniami do niego.
Około godz.13.00 stawiłyśmy się z Alicją w biurze zawodów po pakiety startowe. Szybka rozgrzewka i godzinę później byłyśmy już na starcie. Trasa nie była łatwa - już na "dzień dobry" organizatorzy zaserwowali nam podbieg pod klasztor jasnogórski. Tętno wskoczyło na poziom maxymalny i niestety utrzymywało się tak niemal na całej trasie. Najważniejsze było biec we własnym tempie, na miarę swoich możliwości. Pierwsze okrążenie (5km) udało mi się pokonać w 26min... co niektórzy byli już na 7-8km... ale i tak byłam zadowolona z rezultatu. Jak zwykle największy kryzys przyszedł na finishu, ale powiedziałam sobie ze nie mogę teraz zwolnić tempa i dałam radę ukończyć bieg z czasem 00:53:23:)

z pamiątkowym medalem na mecie
Wynik cieszy tym bardziej, że widzę różnicę w porównaniu z zeszłorocznymi startami "na wariata";) a mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej:) Wyniki końcowe: kategoria OPEN - 681 miejsce (na 1033), kategoria OPEN KOBIET - 69/185, kategoria wiekowa K20 - 19/50.

z Alicją na mecie
Gratki dla Alicji, która dała się namówić na ten bieg i dała radę:) jak na nowicjuszkę poszło jej na prawdę bardzo dobrze:) w swojej kategorii wiekowej zajęła 4miejsce:) mam nadzieję, że nie był to ostatni bieg, na którym razem stanęliśmy na starcie.