jak daleko nogi poniosą...

jak daleko nogi poniosą...

sobota, 5 kwietnia 2014

Mordercza 10 - VI Bieg Częstochowski

VI Bieg Częstochowski zaliczony:) choć nie było łatwo - pogoda średnio dopisywała, do tego alarmowa poranna pobudka i ból gardła z katarem nie nastrajały wybitnie pozytywnie, ale przecież chodzi o to żeby pokonywać własne słabości:)
Około godz. 8:30 obudził mnie dźwięk syreny - "to my, czy to nie my? hmm nie, nie. dziś bieg, więc śpij dalej". W końcu przed biegiem trzeba się wyspać i odpowiednio przygotować:) tydzień nie był łatwy - nadmiar obowiązków nie pozwalał na odpowiednie treningi. A kilka dni przed zwodami trzeba odpuścić treningi i pozwolić organizmowi odpocząć. W zasadzie tylko we wtorek udało mi się przebiec niecałe 5km. Siłownia w ogóle odpadła. Przygotowania do biegu były więc nieco chaotycznie. Sam bieg traktowałam jako sprawdzian swoich możliwości i trening przed kolejnymi zawodami, wiec niespecjalnie przejmowałam się przygotowaniami do niego.
Około godz.13.00 stawiłyśmy się z Alicją w biurze zawodów po pakiety startowe. Szybka rozgrzewka i godzinę później byłyśmy już na starcie. Trasa nie była łatwa - już na "dzień dobry" organizatorzy zaserwowali nam podbieg pod klasztor jasnogórski. Tętno wskoczyło na poziom maxymalny i niestety utrzymywało się tak niemal na całej trasie. Najważniejsze było biec we własnym tempie, na miarę swoich możliwości. Pierwsze okrążenie (5km) udało mi się pokonać w 26min... co niektórzy byli już na 7-8km... ale i tak byłam zadowolona z rezultatu. Jak zwykle największy kryzys przyszedł na finishu, ale powiedziałam sobie ze nie mogę teraz zwolnić tempa i dałam radę ukończyć bieg z czasem 00:53:23:)

z pamiątkowym medalem na mecie
Wynik cieszy tym bardziej, że widzę różnicę w porównaniu z zeszłorocznymi startami "na wariata";) a mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej:) Wyniki końcowe: kategoria OPEN - 681 miejsce (na 1033), kategoria OPEN KOBIET - 69/185, kategoria wiekowa K20 - 19/50.

z Alicją na mecie
Gratki dla Alicji, która dała się namówić na ten bieg i dała radę:) jak na nowicjuszkę poszło jej na prawdę bardzo dobrze:) w swojej kategorii wiekowej zajęła 4miejsce:) mam nadzieję, że nie był to ostatni bieg, na którym razem stanęliśmy na starcie.

poniedziałek, 17 marca 2014

VI Bieg Częstochowski

W tym roku postanowiłam spróbować swoich sił w biegu ulicznym:) nie spodziewam się cudów - raczej traktuje to jako trening i sprawdzian przed jesiennymi imprezami;) VI Bieg Częstochowski odbędzie się 5 kwietnia 2014 r. o godz. 14.00. Wbrew pozorom trasa wcale nie jest łatwa - niby tylko 10 km jednak dwa razy trzeba podbiec z Alei pod Jasną Górę. A znając życie sprinterzy nie będą łaskawi dla amatorów;) Nie startuje jednak sama - tym razem towarzyszyć mi będzie koleżanka z OSP - druhna Alicja:) obie stwierdziłyśmy ze w razie kryzysu jedna podciągnie drugą i razem damy rade:) Niby każda z nas biega jednak inaczej biega się dla relaksu a inaczej podczas zawodów.
Jak zwykle moje działania odbywają się trochę na wariata. Decyzja o udziale w biegu zapadła wczoraj i niemal postawiłam Alicję przed faktem dokonanym stwierdzając, że bierzemy udział w biegu bo już nas zapisałam. Oczywiście zapisałam nas dopiero dzisiaj niemniej jednak decyzja była błyskawiczna - krótkie pytanie: "biegniemy?" i krótka odpowiedź: "biegniemy!". 
Ostatnio moje treningi odbywały się głównie na siłowni, a do biegu pozostało już niewiele czasu. Zatem czas ruszyć się z domu i troszeczkę pobiegać po asfalcie;) podobno tego się nie zapomina tak jak jazdę na rowerze, ale czy to prawda to czas pokaże. Trzymajcie kciuki:) zdam relację tuż po biegu:)

wtorek, 11 marca 2014

"Daleko jeszcze? Góra pół godziny" - Kraków wzywa

Na długo przed rowerowym tripem nad morze, pojechałam z chłopakami na rowerowy wypad z przygodami do Krakowa. Plan był taki - spędzić trzy dni w terenie, zahaczając o Ogrodzieniec i Pieskową Skałę, dotrzeć do Krakowa. Początek wyprawy był miły i przyjemny, chociaż niektóre podjazdy były dość ostre.
Bobolice
Oczywiście jechaliśmy z mapą, a za opracowanie trasy odpowiedzialność spadła na Dawida. A ponieważ Dawid lubi wyzwania to zwiedziliśmy dość sporo terenów zielonych. Kiedy liczniki pokazywały nam, że już za chwilkę powinniśmy być u celu i padało pytanie "Dawid, daleko jeszcze?" słyszeliśmy odpowiedź: "Góra pół godziny". Co godzinę sytuacja się powtarzała;)
 w drodze do Ogrodzieńca
gdzieś w trasie
Pierwszą noc spędziliśmy na campingu w Ogrodzieńcu. Kolejny dzień to przejazd do Pieskowej Skały gdzie czekał nas kolejny nocleg - tym razem w starym młynie. Fantazja jednak trochę nas poniosła i chcąc zrobić sobie skrót wylądowaliśmy na "końcu świata". Mieliśmy wybór albo zawrócić ostro pod górę i znaleźć szlak albo przejść przez baaarrrdzzzooo gęsty las. Oczywiście wybór padł na las. I mimo moich marudzeń był to dobry wybór bo wyszliśmy... prosto na polanę przy starym młynie;)


radość z dotarcia do starego młynu;) którego tutaj niestety nie widać;)



Ostatni dzień to przejazd z Pieskowej Skały do Krakowa.
Po wizycie pod Maczugą Herkulesa, ruszyliśmy w odwiedziny do Smoka Wawelskiego (przywitał nas ogniem).

Kraków wita















Po odwiedzinach u smoka i krótkim odpoczynku wskoczyliśmy w pociąg do Częstochowy. Zmęczenie trochę dawało o sobie znać, ale wypad uważam za udany. Jak zwykle chylę czoła przed chłopakami, że znosili moje babskie towarzystwo.

A gdyby ktoś pytał czy "daleko jeszcze?" to "góra pół godziny";)
w drodze do smoka

poniedziałek, 24 lutego 2014

Wybiegać marzenia

Przeglądając kalendarz imprez biegowych, kilka biegów kusi swoją specyfiką. Chcąc jednak osiągać jakieś sukcesy chyba muszę odrobinę zmodyfikować swoje treningi. Trening siłowy jest rewelacyjny - już po miesiącu widzę jego efekty. Jednak siła to nie wszystko, trzeba jeszcze wyjść z domu i pobiegać po terenie. Całe szczęście zima już chyba za nami, a zatem trzeba odkurzyć buty i ruszyć do przodu. Bieganie po asfalcie niespecjalnie mnie zachwyca, poza tym jeszcze przydadzą mi się zdrowe stawy;) Na internecie jest sporo materiałów jak przygotować się do biegów przełajowych. Znając siebie i swoje szaleństwo, stworze plan, który najbardziej będzie mi odpowiadać (choć może niekoniecznie najbardziej optymalny;P ).
W tym roku nie zamierzam porywać się z motyką na słońce. Co prawda zeszłoroczne szaleństwo zaowocowało tegorocznymi postanowieniami, jednak bardziej realnie podchodzę do możliwości, dlatego najbliższe starty zaplanowałam dopiero na sierpień. Mam ciche marzenia, jednak nie będę o nich mówić głośno;) Po prostu zamierzam robić swoje i "Nie myśl o szczęściu. Nie przyjdzie – nie zrobi zawodu; przyjdzie – zrobi niespodziankę." (B. Prus)

poniedziałek, 17 lutego 2014

Я солдат...



Я - солдат
Я не спал пять лет и у меня под глазами мешки
Я сам не видел, но мне так сказали
Я - солдат и у меня нет башки, мне отбили её сапогами
Ё-ё-ё, комбат орёт, разорванный рот у комбата
Потому что граната...
Белая вата, красная вата не лечит солдата

Я - солдат, недоношеный ребенок войны
Я - солдат, мама залечи мои раны
Я - солдат, солдат забытой богом страны
Я - герой скажите мне какого романа ...

Rzecz o butach, czyli dlaczego chodzenie boli

Przygotowania do tegorocznych biegów błotnych idą pełną parą i wszystko było by ok, gdyby nie paskudne stopy. O tym, że buty to podstawa każdy wie - niestety czasami trzeba założyć zupełnie coś innego, mniej sportowego... a że stopy mam do tego żeby, co najwyżej, pomachać u nich palcami to sprawiłam sobie bardzo "gustowne" odciski... jak dla mnie żadna nowość. Średnio raz na pół roku "funduje" sobie przymusowe wolne od wszelkich aktywności fizycznych, ponieważ chodzenie boli:/ Tym razem na szczęście tylko na kilka dni. Maści z antybiotykami i mało chodzenia zdecydowanie pomogły. Zdjęcia świeżo zdartej skóry nie nadają się do publikacji;) podobnie wyglądały moje pięty po Maratonie Komandosa... z tym, że zdecydowanie dłużej nie mogłam chodzić;P mam nadzieję, że to już koniec przygód ze stopami na ten rok. Magnumki rozchodzone czekają na październikowy Bieg o Nóż Komandosa:)

sobota, 1 lutego 2014

Przenieść "cukierek Wichra"

Zapisy do Biegu Pogrom Wichra zakończone. Walka o miejsce na liście startowej trwała nieco dłużej niż w przypadku Biegu Katorżnika, ale już po niespełna godzinie limit miejsc został wyczerpany. Ponieważ moje szaleństwo nie zna granic - oczywiście udało mi się załapać na listę startową:) znajomi pytają czy nie mogę wystartować w "jakimś normalnym biegu jak normalny człowiek"? Otóż nie mogę. Nie wiem jaki to jest "normalny bieg" i "normalny człowiek". Jak dla mnie każda impreza sportowa jest wyjątkowa, a każdy człowiek biorący udział w takiej imprezie jest człowiekiem z pasją, który chce coś z sobą począć, coś dla siebie zrobić i czerpać z tego radość. Cała frajda polega na pokonywaniu swoich słabości w sposób jaki nam najbardziej odpowiada:) a że chodzenie po bagnach wciąga to już inna sprawa;)
Pogrom Wichra odbędzie się tydzień po Biegu Katorżnika czyli 23 sierpnia 2014 r. Specyfika biegu podobna do Katorżnika, z tą różnicą, że startujący w Pogromie Wichra otrzymają "cukierek Wichra", który trzeba donieść od startu do mety. Nie mam pojęcia czym jest ów "cukierek", ale mam nadzieję, że go nie zgubię podczas walki z błotem;)