jak daleko nogi poniosą...

jak daleko nogi poniosą...

sobota, 23 sierpnia 2014

Chrzest bojowy - IV Pogrom Wichra

Pół roku temu zapisując się najpierw na Bieg Katorżnika, a następnie na IV Pogrom Wichra zupełnie nie wiedziałam na co się piszę - co prawda wiedziałam czym "pachnie" Katorżnik, jednak biegi błotne tydzień po tygodniu to już inne wyzwanie.
Po zeszłotygodniowym Katorżniku nogi odrobinkę doszły do siebie, jednak nie na tyle żeby Pogrom Wichra przebiec bez konsekwencji...
Tydzień był dość intensywny - treningi na siłowni, przygotowania do zawodów sportowo-pożarniczych i mało snu nie pozwało dostatecznie wypocząć po Katorżniku. Do tego naciągnięty mięsień czworogłowy uda... W tym miejscu dziękuję Wojtkowi za postawienie mnie na nogi:)
Pomijając to wszystko stanęłam na linii startu z nastawieniem: "ważne by ukończyć bieg i pokonać własne słabości".

tym razem w odsłonie "drużyna Muminka"
W porównaniu z Biegiem Katorżnika, w Pogromie Wichra wzięło udział ok. 30 kobiet. Pierwsza przeszkoda (opony) to pikuś w porównaniu z tym co było potem. Błoto, brudna woda to już standard w biegach błotnych. Zaskoczeniem dla mnie była natomiast "pajęczyna" (w zasadzie duża sieć zrobiona z lin, zwieszona między drzewami), którą trzeba było pokonać górą. Wymagało to użycia sporo siły, ale dałam radę:) Atrakcją Pogromu Wichra był również 4kilogramowy "cukierek wichra", który trzeba było przenieść w ręce od startu do mety - przeniesienie nieuszkodzonego cukierka było warunkiem ukończenia biegu i otrzymania pamiątkowej pogromki. Brak cukierka lub jego modyfikacje groziły dyskwalifikacją. 

po przekroczeniu linii mety
Inne atrakcje na trasie to m.in. zasieki z drutu kolczastego, 50metrowa rura, rzeka oraz wiele innych przeszkód naturalnych i sztucznych.

z pozdrowieniami dla Druhen i Druhów z jednostki
Dystans ok 7km udało mi się pokonać w czasie 02:07:04 co dało mi 8 miejsce wśród pań. W całym biegu najgorsze okazały się skurcze łydek, na szczęście udało mi się zagryźć zęby i pokonać własne słabości.
Jutro kolejne zawody. Trzymajcie kciuki. Mam nadzieję, że po dzisiejszym biegu będę w stanie jutro chodzić.

niedziela, 17 sierpnia 2014

Trochę się działo, X Bieg Katorżnika

Trochę się "zapuściłam", ale już wracam do pisania:) od ostatniego wpisu troszeczkę się działo - I Młodzieżowa Noc Strażacka (relacja z mocnym poślizgiem, ale się pojawi), przygotowania do zawodów sportowo-pożarniczych, przygotowania do Biegu Katorżnika, treningi na siłowni:) i jak zwykle "brak czasu" - oto w wielkim skrócie ostatni miesiąc:)
X Bieg Katorżnika już za mną - tym razem chodzić mogę, chociaż moje piękne nóżki nie są już takie piękne;P po zeszłorocznym starcie wiedziałam czego się mogę spodziewać na trasie, ale i tak był dreszczyk emocji, tym bardziej ze w tym roku na liście startowej znalazły się 182 kobiety. Pogoda raczej nie dopisywała. W drodze do Lublińca padało i ogólnie jak na sierpień nie było zbyt ciepło. Na szczęście opady były tylko przelotne, a czasami nawet pokazało się słonko. Szkoda, że tylko czasami, ale przecież zawsze mogło być gorzej;)
Punktualnie o 12 rozpoczął się bieg kobiet. Start jak zawsze zaczął się kąpielą w jeziorze. W tym roku woda była dość wysoka, więc musiałyśmy sobie wzajemnie pomagać. Na szczęście trasa przez jezioro nie była zbyt długa. W porównaniu z poprzednią edycją w tym roku było więcej biegania w lesie i nieco mniej wciągającego błota.

pakiet startowy
Kondycja dużo lepsza niż w poprzednim roku, jednak konkurencja była większa. 10kilometrowy błotny dystans udało mi się pokonać w 02:37:33 co dało mi 57miejsce. Bieg Katorżnika nie należy do łatwych - błoto, rowy melioracyjne i wszechobecne konary to jeden przeciwnik; własna kondycja to drugi, a pozostali zawodnicy to trzeci. Nie łatwo wyprzedza się na trasie zwłaszcza na wąskich odcinkach.

na trasie
Woda z rowach była zimna i nieco bardziej zimna;) po wyjściu na "suchy ląd" nogi miałam zupełnie jak Pinokio - jakoś dziwnie nie bardzo chciały się zginać, ale ważne, że niosły mnie do przodu. W połowie biegu odrobinkę się rozpadało. Na szczęście były to tylko przelotne opady.

Nie wiem jak inne zawodniczki, ale ja nie mam oporów przed wejściem w błotko. W porównaniu z innymi "normalnymi" biegami, Bieg Katorżnika daje mi dużo frajdy. Nie myślę o tym, jak jest daleko do mety, kto jest przede mną, a kto za mną, ani o tym czy mam jeszcze siłę biegnąć - po prostu idę twardo przed siebie. Myślę o tym jakie będzie kolejne wyzwanie, jaka przeszkoda do pokonania i czy uda mi się ją pokonać w miarę szybko. Podczas biegów ulicznych mam zupełnie inne myśli. Sam bieg również dostarcza mi frajdy, jednak konkurencja jest bardziej widoczna.

zmęczone nogi Kator(Księ)żniczki;)
Wyniki końcowe: miejsce: 57/148, czas: 02:37:33. Podziękowania i pozdrowienia dla koleżanki Ani z zachodnio-pomorskiego (?) za pomoc przy pomoście:)

Kolejny bieg już za tydzień 23 sierpnia 2014 r. w Oleśnicy. Następnie zawody sportowo-pożarnicze 24 sierpnia 2014 r. w Osinach.