jak daleko nogi poniosą...

jak daleko nogi poniosą...

niedziela, 17 sierpnia 2014

Trochę się działo, X Bieg Katorżnika

Trochę się "zapuściłam", ale już wracam do pisania:) od ostatniego wpisu troszeczkę się działo - I Młodzieżowa Noc Strażacka (relacja z mocnym poślizgiem, ale się pojawi), przygotowania do zawodów sportowo-pożarniczych, przygotowania do Biegu Katorżnika, treningi na siłowni:) i jak zwykle "brak czasu" - oto w wielkim skrócie ostatni miesiąc:)
X Bieg Katorżnika już za mną - tym razem chodzić mogę, chociaż moje piękne nóżki nie są już takie piękne;P po zeszłorocznym starcie wiedziałam czego się mogę spodziewać na trasie, ale i tak był dreszczyk emocji, tym bardziej ze w tym roku na liście startowej znalazły się 182 kobiety. Pogoda raczej nie dopisywała. W drodze do Lublińca padało i ogólnie jak na sierpień nie było zbyt ciepło. Na szczęście opady były tylko przelotne, a czasami nawet pokazało się słonko. Szkoda, że tylko czasami, ale przecież zawsze mogło być gorzej;)
Punktualnie o 12 rozpoczął się bieg kobiet. Start jak zawsze zaczął się kąpielą w jeziorze. W tym roku woda była dość wysoka, więc musiałyśmy sobie wzajemnie pomagać. Na szczęście trasa przez jezioro nie była zbyt długa. W porównaniu z poprzednią edycją w tym roku było więcej biegania w lesie i nieco mniej wciągającego błota.

pakiet startowy
Kondycja dużo lepsza niż w poprzednim roku, jednak konkurencja była większa. 10kilometrowy błotny dystans udało mi się pokonać w 02:37:33 co dało mi 57miejsce. Bieg Katorżnika nie należy do łatwych - błoto, rowy melioracyjne i wszechobecne konary to jeden przeciwnik; własna kondycja to drugi, a pozostali zawodnicy to trzeci. Nie łatwo wyprzedza się na trasie zwłaszcza na wąskich odcinkach.

na trasie
Woda z rowach była zimna i nieco bardziej zimna;) po wyjściu na "suchy ląd" nogi miałam zupełnie jak Pinokio - jakoś dziwnie nie bardzo chciały się zginać, ale ważne, że niosły mnie do przodu. W połowie biegu odrobinkę się rozpadało. Na szczęście były to tylko przelotne opady.

Nie wiem jak inne zawodniczki, ale ja nie mam oporów przed wejściem w błotko. W porównaniu z innymi "normalnymi" biegami, Bieg Katorżnika daje mi dużo frajdy. Nie myślę o tym, jak jest daleko do mety, kto jest przede mną, a kto za mną, ani o tym czy mam jeszcze siłę biegnąć - po prostu idę twardo przed siebie. Myślę o tym jakie będzie kolejne wyzwanie, jaka przeszkoda do pokonania i czy uda mi się ją pokonać w miarę szybko. Podczas biegów ulicznych mam zupełnie inne myśli. Sam bieg również dostarcza mi frajdy, jednak konkurencja jest bardziej widoczna.

zmęczone nogi Kator(Księ)żniczki;)
Wyniki końcowe: miejsce: 57/148, czas: 02:37:33. Podziękowania i pozdrowienia dla koleżanki Ani z zachodnio-pomorskiego (?) za pomoc przy pomoście:)

Kolejny bieg już za tydzień 23 sierpnia 2014 r. w Oleśnicy. Następnie zawody sportowo-pożarnicze 24 sierpnia 2014 r. w Osinach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz